
Shenmue III – recenzja
Shenmue III nie będzie grą roku. Wiele osób od siebie odrzuci, większość nawet nie weźmie jej do ręki. Nie ma to jednak znaczenia, bo trzecia część sagi nie jest dla wszystkich. Shenmue III jest laurką dla fanów twórczości Yu Suzukiego i to przede wszystkim ich ma zadowolić. Produkcja ukazuje dalsze losy Ryo Hazukiego – nastoletniego adepta sztuk walki z Japonii. Po tym, jak ojciec głównego bohatera został zamordowany przez tajemniczego wojownika, postanawia on wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. Chęć zemsty Japończyka powiedzie go z ojczystego Kraju Kwitnącej Wiśni aż do Chin, rzuci przeciw przestępczemu kartelowi oraz pozwoli zbadać historię tajemniczego artefaktu. Fabuła potrafi wciągnąć, choć mocno przypomina średnio budżetowe filmy akcji o karatekach. Całość jest jednak na tyle skomplikowana, że bez znajomości pierwszych części raczej ciężko odnaleźć się we wszystkich niuansach. Shenmue III to sequel stworzony według wszelkich prawideł znanych z początku tego wieku i to w bardzo dosłownym znaczeniu. Gdyby nie unowocześniona oprawa graficzna, studio Ys Net śmiało mogłoby wydać ją w 2004 roku i zapewne wtedy okazałaby się hitem. Po osiemnastu latach od premiery dwójki, nowa odsłona nie zalicza się już nawet do retro tytułów, ale jest wręcz archaiczna. Przyjemnie archaiczna. Gra ma mnóstwo bolączek, które współczesnego gamera mogą doprowadzić do szaleństwa. Twórcy każą nam […]